Rybieniec………….. Łowisko firmowe Adder Carp na którym jestem pierwszy raz. Dlaczego???? – trudna odpowiedź na to, na pozór banalne pytanie ale chyba gdzieś na mojej ścieżce wędkarskich eskapad nie było mi po drodze lub za daleko???? Lub …………….
Materiał siłą rzeczy lest lokowaniem produktu ale to na końcu – teraz zapraszam na wyprawę na bardzo urokliwą wodę która w swej naturalności była by bardzo pokrzywdzona gdyby musiała bronić swojego charakteru w dyskusjach o przewadze wód dzikich nad komercyjnymi.
Wjazd na łowisko od strony Gniezna wprawia w „zachwyt” – i to nie jest zbyt wzniosłe słowo.
Część wysepek totalnie nie osiągalna z brzegu ale pokazuje swoje uroki gdy zapuścimy się na rekonesans jakimś środkiem pływającym.
Sam zbiornik w części głównej to ok 9 hektarowe oczko na którym znajduje się bardzo dobrze przygotowane 7 stanowisk pozwalających na wygodne rozbicie namiotu.
Do łowienia udostępniona jest linia brzegowa z trzcinowiskami wchodzącymi we wodę oddalona o średnio 160m przy głebokości 1,5 – 2m przy pasie trzcin.
Za namową Marka Hallasa wybrałem stanowisko nr 5 gdzie łowi się pod wierzbą…………. choć bardzo atrakcyjne wizualizalnie jest również stanowisko nr 1
Moje stanowisko …… Szczerze mówiąc przyjechałem zrobić kilka fotek na stronę łowiska i raczej jestem wyznawcą frycowego więc nie liczyłem na ryby bardzo się ciesząc gdy podczas rozkładania zadzwonił Marek , że na stanowisku nr 1 Pan Tadziu położył na macie ładnego karpika.
Rybka jest , teraz troszkę słońca , kilka zdjęć łowiska i jesteśmy w domku.
hmmmmmmmmmm – może uda się coś złowić?. Może by tak „frycowe” zamienić na „prawo frajera”?
Rozkładanie kończę wraz z zapadaniem zmroku , słońce zachodzi za plecami co pięknie barwi wodę pod wieczór.
Pierwsze branie mam gdzies koło północy , następne nad ranem i moim „łupem” padają małe karpiki.
Łowisko zaliczone – słońce zapowiada ciekawe łowy z aparatem.
Piękne zatoczki które w swej niedostępności pobudzają fantazję i człowiek marzy o spotkaniach z wielkimi rybami w ich naturalnym środowisku z dala od presji wędkarskiej. Gdyby tak wyglądał cały zbiornik………….
Bleeeeeeeee – komercja 🙁
Dookoła cisza przerywana przez potężne stado czajek i dźwięk sygnalizatora…piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
Gdy trzymam ostatniego karpia do zdjęcia następny odjazd…………………..
Kładę go na macie – zacinam, dokręcam hamulec i odkąłdam wędkę na pod’a.
Karp do worka , podbierak w sztycę i widząc , że ryba pojechała ostro w lewo wypycham się na łodzi na wodę. Uderzenie na łodzi pokazuje , że mam do czynienia z czymś większym. Mam dużą część zbiornika dla siebie i dla walczącej ryby wiec po prostu za nią dryfuję.
Pokazuje się ok 50m ode mnie , jakby drwiąc ze mnie spławia się kilka razy niczym delfin.
Może podczepiona? Stąd taki opór a wraz ze skracajacym się dystansem i zmniejszonym kątem takie zachowanie. Gdy pokazuje się w pobliżu łodzi wiem co było przyczyną tego zachowania.
Jej krępe gabaryty dają zupełnie inne odczucia podczas holu , jakże pięknie inne.
Poznałem ją już we wodzie. Największa ryba pływająca w łowisku , bynajmniej ze złowionych wcześniej.
Hmmmmmm?? Prawo Frajera??? ……….. przegięcie.
Majestatycznie wpływa do podbieraka – jest moja.
Na łowisko przybywa Damian , który wraz z kolegą Marcinem towarzyszyli mi ostatniej nocy na stanowisku obok.
Wielkie dzięki za pomoc w jak najbezpieczniejszym uporaniu się z tą łowiskową pięknością podczas sesjii.
Postanowienie na wieczór – wywózka o 19 i max 1 branie na każdy kij.
Jak sie później okazało, było to moje pierwsze z kilku spotkań z „Bertą” ale o tym w innym miejscu
Daniel Kruszyna